Pisząc pierwszy post w swoim blogu
zastanawiam się czy nie powinnam zmienić nazwy na: Wpadki i inne
wypadki podczas podróżowania... Chyba byłoby to bardziej adekwatne
do tego co wyczyniam:) po dzisiejszym dniu aż sama jestem w szoku i
na początku pomyślałam że nie powiem nikomu że zaś coś
narobiłam i zaś źle poleciałam ale po prostu się nie da... ale
od początku i ze szczegółami!
Wyjazd do Limy zaczął się bez
większych przygód, przyleciałam z Warszawy do Frankfurtu na swoją
pierwszą przesiadkę. I tu się zaczęło... we Frankfurcie
powiedzieli mi że muszę przebukować bilet i zamiast Costa Rica i
Panama będzie Dominikana – Punta Cana. Bardzo miła obsługa tam
była, pomogli mi świetnie we wszystkim i nawet bagaż nadali od
razu do Limy. Linie lotnicze Condor z tego co wyczytałam na forach
internetowych nie mają zbyt dobrej opinii i już wiem dlaczego;/ Lot
był ok ale strasznie męczący, ponad 9godzin, obejrzałam dwa
filmy, próbowałam spać, czytać a potem skupiłam się na myśleniu
czy zdarzę się przesiąść do Limy bo teoretycznie miałam 90min
czasu ale mieliśmy 30 minutowe opóźnienie (Frankfurt to faktycznie
ogromne lotnisko samego kołowania tam jest chyba poł godziny) potem
kołowanie w Punta Cana i po rozmowach ze stewardesami wybiegłam z
samolotu jako pierwsza (pierwsze uderzenie gorąca! W końcu to
Karaiby!). Na płycie lotniska zajął się mną miły chłopak z
obsługi Condor i przeprowadził mnie przez wszystkie kontrole i całe
lotnisko żebym zdążyła na samolot do Limy. Zaprowadził mnie do
biura linii lotniczych i tam powiedzieli mi, że nie wpuszczą mnie
już do samolotu bo się spóźniłam (było jakieś 20min do
odlotu). Miła dziewczyna wytłumaczyła mi, że następny samolot
jest następnego dnia o tej samej porze i że linie lotnicze pokryją
jego koszty bo to nie moja wina że było opóźnienie. Nie potrafili
mi wytłumaczyć czemu nie mogę polecieć teraz skoro samolot ciągle
tam stoi! (z góry powiedzieli że jeśli się uda to na pewno bez
bagażu bo nie zdążą go przełoży). No ale nie... samolot do Limy
odleciał beze mnie. Miło był w tym ich małym biurze więc
siedziałam zrezygnowana, pytając czy mogę spać na lotnisku (no
niby mogę ale niby nie) i czy daleko na plażę (powiedzieli że
daleko) bo co tu będę robić cały następny dzień. Przychodziło
coraz więcej chłopaków pracujących przy odprawach i na płycie
lotniska. Niektórzy po coś a niektórzy bo słyszeli że jakaś
europejka się zagubiła i przyszli pooglądać:) Śmiesznie było bo
niby rozmawiali po angielsku ale w większości to patrzyli na mnie i
komentowali po hiszpańsku. Na początku powiedzieli że powinnam iść
do hotelu, że tu w okolicy lotniska są drogie a w mieście tańsze
ale taxi jest droga więc na jedno wyjdzie. Ale po pół godzinie
rozmowy stwierdzili że idą wieczorem na piwo i czy nie chcę iść
z nimi i że wszyscy mieszkają w mieści i pojadą busem i mogłabym
się z nimi zabrać, znajdą mi tani hotel, pójdziemy na piwo a rano
wrócę z nimi na lotnisko. Szybko się zawiera przyjaźnie na
Dominikanie :) aaa zapomniałam najlepszego! Mój bagaż jest ciągle
we Frankfurcie... nie wiem jakim cudem :) genialnie! Mieli jakieś
problemy z wagą samolotu i nie włożyli dwóch kontenerów z
bagażami (jakieś 70 bagaży) do samolotu w tym mojej... genialnie!
Powiedzieli że przyleci jutro i MOŻE uda się go przełożyć do
mojego samolotu do Limy.
Tak więc poczekałam aż skończą
pracę jakoś do 22.00 i wesołą gromadką pojechaliśmy do miasta
(godzina drogi). Posadzili mnie z przodu żebym sobie mogła
pooglądać okolice. Ja w busie z jedną dominikanką i 9
dominikaninami. Okolica była niesamowita! Jak w filmach... pełno
skuterów, otwartych pubów, głośnej muzyki, tańczących na
ulicach ludzi. Miałam niesamowitą okazję zobaczyć prawdziwą (nie
turystyczną) Dominikanę! Zawieźli mnie do hotelu, zakwaterowali i
powiedzieli że mam pół godziny i wychodzimy. Wow... to było nie
do opisania. Czułam się bardzo bezpiecznie z eskortą chłopaków
mimo że byłam jedyną białą osobą w pubie na powietrzu, gdzie
wszyscy głośno śpiewali, tańczyli bachatę i merengue i popijali
piwo lub whiskey. (Jak mama to czyta to mam nadzieję że docenia to
że w międzyczasie napisałam sms-a że wylądowałam w Limie bo
chyba zaoszczędziłam jej kilka siwych włosów:)
Miałam prywatne lekcje bachaty!
Poznałam kilka śmiesznych zasad panujących w mieście: po godzinie
24 nie trzeba się zatrzymywać na czerwonym świetle, wystarczy
sprawdzić czy nic nie jedzie... piję i jadę? No jasne! Normalne!
(wyśmiali mnie jak im powiedziałam ile można wypić w Polsce),
ruch jest prawostronny ale jeśli po drugiej stronie jest więcej
miejsca to możesz jechać lewą stroną, szczególnie na skuterze...
a co tam! Piwo w butelkach sprzedawane jest w papierowej torebce ale
dziwnie na mnie spojrzeli jak zapytałam czy to przez policję... (po
prostu jest bardzo zimne i się z niego leje:) Mimo że byłam mega
zmęczona, chłonęłam całą tą atmosferę i nie mogłam się
napatrzeć bo nigdy nie widziałam tyle obcisłych ciuchów w jednym
miejscu, tylu ocierających się o sobie ludzi i tak tańczących i
bawiących się ludzi. Ale że na następny dzień trzeba było
wstawać o 8 to koło 3 (chyba:p ) odprowadzili mnie do hotelu.
Pewnie powinnam już kończyć moje
wypracowanie ale lot jeszcze długi (pisząc to siedzę w samolocie
do Limy ale widząc te pioruny trzaskające za oknem nie jestem pewna
czy tam dziś dolecę).
Dominikana dzień drugi. Nowi znajomi
przyjechali po mnie o 9 i na śniadanie dostałam talerz owoców
(arbuz, papaja, melon, banan, ananas – nigdy nie jadłam tak
dobrych owoców). Myślałam że nudno będzie bo wokół lotniska za
bardzo nic nie ma, kasy za bardzo wydawać nie chciałam a po
hiszpańsku nie mówię więc nie miałam dużego wyboru. Ale jeden z
chłopaków jako że pracuje tylko jako kierowca nie miał nic do
roboty więc czemu by nie miał ponudzić się ze mną. A nuda różne
ma oblicza... szczególnie jak się ma wszędzie znajomych. A
najlepszy przyjaciel mojego towarzysza podróży ma hotel
niedaleko... 5 gwiazdkowy... all inclusive... z prywatną plażą
więc czemu nie ponudzić się tam...? Drinki przynoszą co 15min
żeby były ciągle zimne (w ten sposób nie da się policzyć ile
pinacolady wypiłam...), plaża, leżaki, otwarty bar i restauracja,
basen, spa, park linowy... Nieśmiało zapytałam czy mam coś
zapłacić ale nie... po prostu bawcie się dobrze, macie
zakwaterowanie na cały dzień. Miałam łzy w oczach jak zobaczyłam
plażę... myślałam że takie plaże istnieją tylko na obrazkach w
biurach podróży... Przyszło jeszcze jakiś dwóch znajomych i tak
zleciał cały dzień na piciu pinacolady, jedzeniu owoców i trzy
razy się zastanowiłam czy chcę dziś zdążyć na samolot do Limy
:(
Na lotnisku już miałam takie
znajomości że odprawę zrobiono za mnie (bez kolejek!) wybierając
mi najlepsze miejsce w samolocie (jak tu dużo miejsca:D) a
przechodząc przez odprawę do samolotu i mijając chłopców na
płycie lotniska musiałam się ze wszystkimi pożegnać...
niesamowite że byłam tam tylko 24godziny...
aaaa no tak: bagaż! Dalej we
Frankfurcie... bo dziś Condor miał pierwszy lot w niedziele z
Frankfurtu do Punta Cana (na moje pytanie: NO I CO? Nie byli w stanie
odpowiedzieć.) Ma przylecieć jutro do Limy (może...)
Pesos
Paella
Pinacolada!!
Mój hotel
Święta czas zacząć
Taki se zwykły hotelik ;)
Najbardziej przyjazne biuro w Dominikanie!
Deser (uwielbiam papaje!)
Ten widok....
na początek wielkie WOW! i serio byłam w szoku jak się dowiedziała, że Ty NAPRAWDĘ tam jesteś ;)
OdpowiedzUsuńnieźle się Twoja przygoda zaczęła, gratuluję pomysłu i odwagi! no i oczywiście zazdroszczę :D